Kiedy De Niro dusi DiCapria o głupią musztardę i matka mu uratowała życie. Normalnie popłakałem się, a waszym
zdaniem? :(
Co Ty, chłopie..
Osobiście według mnie w filmie raczej nie ma smutnych scen, zwyczajna patologia oraz pokazanie ,że gdy człowiek czegoś pragnie to może to osiągnąć mimo przeciwności losu.. Czyli to co w prawie każdym filmie typu "Biograficzny, dramat", jednak film bardzo dobry De Niro i DiCaprio :)..
Takich scen jest więcej. Ogólnie film jest smutny.
Ale niestety prawdziwy. We mnie największy niesmak wzbudziła matka, która przez lata tolerowała to znęcanie się nad dzieckiem.
Bo on cierpiał przez jej zły wybór...
Też mam takie poczucie. Zgotowała mu piekło, bo miała jakąś chorą obsesję, żeby z kimś być. Miała wiele okazji, żeby to przerwać, żeby się wykazać, a mimo to dalej w to brnęła.
mnie najbardziej poruszyło kiedy grał w kosza boso, a później w tych pantoflach.. rozumiem jego matkę, czemu zgodziła się na to małżeństwo i tak dalej, ale czemu nie mogła załatwić kilku dolarów na jakieś najtańsze tenisówki?..
najsmutniejsze dla mnie było to, że nikt wtedy nie reagował. Ta dziewczynka...nawet nie próbowała powstrzymać ojca, ba! Nawet nie płakała ani nie krzyczała. Zupełna bierność. Nie mówiąc już o całej ślepocie i bezsilności matki. W ogóle nie rozumiem dlaczego włączali tego ojca do wspólnych spraw. Mogli się ustawić i po cichu wyjechać. W końcu znalazła pracę, była niezależna w pewnym stopniu.
Mnie nie koniecznie sama końcówka walki (duszenie), a samo to jak do niej doszło, ta "głupia musztarda" i przedstawienie tej bójki, myślałem przez chwile że Dicaprio mu coś faktycznie zrobi, okaleczy. Wiadomo też było, że w końcu do czegoś takiego dojdzie, ale jak powiedziałem świetnie to pokazali, dobra scena.
Przykre też było to jak grał w kosza, jak tu kolega wyżej wspomniał :(
Dobry film
Dla mnie najsmitniejsza scena jak boso a potem w lakierkach grał w kosza, oraz gdy Dwight bił go uczac uderzenia z lokcia. To byl chlopiec, emocje puscily, zaczal plakac. Nie mam dziecka, ale zabilabym kogos, kto by cos takiego robil na moich oczach...
Smutna. Straszna biernosc calego otoczenia tego sadysty, wlacznie z matka, ktora dlugo zaprzecala rzeczywistosci (doswiadczajac jej na wlasnej skorze). Genialny - to slowo sie wytarlo, ale niech zabrzmi tu w pelnym znaczeniu - di Caprio, niesamowity talent, nieoszlifowan diament.
Popularny pewnie nie będę, ale mnie najbardziej zasmuciła scena, gdy Dwight wybiegł z domu i pytał „a co ze mną”. Przez cały film mnie okropnie żenował i wnerwiał – oczywiście kibicowałem chłopakowi i matce, ale przy tej ostatniej scenie jakby wylazły na wierzch dziecięce traumy tego tyrana, co było tym wyraźniejsze, że to rozpaczliwe pytanie „a co ze mną” tak kontrastowało z jego normalnym sposobem bycia, a jednocześnie.., było jednak z jego postawą zaskakująco spójne. De Niro nie zagrał tutaj psychopaty, czyli kogoś absolutnie pozbawionego uczuć wyższych, ale człowieka jakoś skrzywionego, stłamszonego i przez to tak tyrańskiego. Były takie przebłyski w całym filmie, gdy aż było mi go żal, a w scenie wybiegnięcia z domu (i chwilę wcześniej) doszło do mnie po prostu z całą mocą, że to w sumie biedny człowiek. Zatem jednocześnie ulga, że Toby i matka się uwolnili, no i żal tyrana, tym bardziej że niczego się nie nauczył i jeszcze pod koniec się odgrażał, że go popamiętają.