Oglądałam ostatnio "Making of Amadeus". I patrzyłam na Hulce'a i stwierdziłam, że trudno uwierzyć żeby ten 50letni pan z brodą i lekką nadwagą ;) miał wybitny aktorski talent. I to potęguje jego geniusz - wygląda tak niepozornie, ale jak gra - nie jest już sobą a jest swoją nową postacią. Ogromna szkoda, że nie zagrał w innych wielkich filmach jak "Amadeusz". W jakimś wywiadzie mówił, że po "Amadeuszu" odrzucił rolę u któregoś ze znanych reżyserów, bo po prostu nie była dobra, nie była dla niego wyzwaniem. I tak zapomniano o tym wybitnym aktorze, bo albo proponowano mu role dość płytkie, których nie chciał, a które pewnie po zagraniu przez niego Mozarta dobrze pormowałyby film = zbijały kasę. A dzisiaj za to, kto chciałby obsadzać w filmie kogoś kto nie wygląda lalusiowato... Naprawdę - ogromna szkoda. Poza tym jemu jako jednemu z nielicznych aktorów można uwierzyć, że robi to co robi bo to kocha, a nie dla pieniędzy jak inne 'gwiazdeczki' to deklarują. Wielkie brawa dla tego pana. I szkoda, że nie dostał Oscara - stworzył Mozarta tak świetnie, że dziś każdy kto obejrzał film zawsze będzie widział Wolfganga takiego, jakim pokazał nam go Hulce. Poza tym - duży plus - potrafi śpiewać :)